Joy Ride Bike Festival 2016- relacja

13-15 maja w Kluszkowcach odbyła się spora impreza rowerowa, na której nie mogło mnie zabraknąć. Joy Ride Bike Festival to wystawy rowerowe, liczne zawody, konkursy, imprezy i więcej.
Według mnie festiwal można zaliczyć do udanych. Nie pasowała mi tylko jedna rzecz- pogoda. Chwilę po moim przyjeździe zaczął lać deszcz. I to tak mocno, że po ulicy zaczęły płynąć strumyki. Jednak nie chciałem sobie tym psuć humoru, więc postanowiłem przeczekać najgorsze i przejść się po stoiskach z wystawcami rowerowymi Joy Ride Bike Festival 2016.
Na festiwal przyjechało wiele firm z rowerami, akcesoriami czy ubraniami. Między innymi: Kross, Specialized, Intense, Canyon, Whyte. Wystawcy postawili przede wszystkim na rowery do Enduro, ale nie zabrakło też rowerów do XC, DH, były nawet rowery 4 kołowe i kilka e-rowerów. Nie muszę chyba mówić, które najbardziej mnie interesowały.
Osobiście pouginałem parę topowych modeli zjazdówek, między innymi: Specialized Demo S-works, Intense M16, czy Canyon Sender. Ten ostatni miał premierę w Polsce i do testów przeznaczone były jedyne trzy okazy w kraju.
Organizatorzy przygotowali wiele konkurencji, dla wszelkiej maści rowerzystów. Przez trzy dni festiwalu odbyły się zawody: Dual Slalom, Maraton XC, zawody Enduro, Whip Contest, zawody Pumptrack oraz Flybag, czyli skok na poduchę. Zapisałem się na aż trzy konkurencje, ale ostatecznie wystartowałem jedynie w Downhillu.

Stanowisko Krossa cieszyło się dużą popularnością

Specialized Demo S-works

Canyon Sender miał takie wzięcie, że ciężko było go spotkać na stanowisku
Pomimo prawie ciągłych opadów deszczu rowery testowe cieszyły się dużą popularnością i było je widać na trasie. Niektórzy nawet startowali w zawodach na rowerach testowych.

Na targach pokazały się też mniej znane firmy w Polsce na przykład Rose, czy Whyte.

Stanowisko Shimano
Pierwszego dnia nie pojeździłem zbyt wiele, bo przyjechałem dopiero o 16. Trasa DH została poprowadzona nieco inaczej niż poprzednio. Większość rowerzystów zakładała opony na błoto, jednak ja ciągle jeździłem na „suchych”. Paradoksalnie najgorzej jeździło się kiedy przestawał padać deszcz przez co błoto na trasie stawało się gęste i kleiste.

Na targach miałem okazję pouginać wiele topowych zjazdówek, jednak według mnie mój Sesik jest niezastąpiony.
Przez większość czasu jeździłem bez gogli, bo po przejechaniu 30 metrów był całkowicie brudne- nie pomagały zrywki. Wieczorem odbyły się zawody Whip Contest, w których wystartowało 17 rowerzystów. Później odbył się konkurs strongman, polegający na jak najdłuższym utrzymaniu roweru przy wyprostowanych rękach przed sobą. Po wszystkich zawodach i konkurencjach, na górze na powietrzu odbył się pokaz filmów rowerowych, a tuż obok w karczmie impreza.
W sobotę od rana jeździłem na rowerze, a po przebraniu się i umyciu poszedłem na targi. Z tego wszystkiego odechciało mi się startu w Dual Slalomie. Tego dnia pojawili się też pierwsi ludzie na pumptracku

Pozycja dobra, tylko puść te heble
W sobotę wieczorem również odbył się pokazy filmów, ale ze względu na pogodę miejsce zostało zmienione.
W niedzielny poranek nastąpił przełom- przestało padać i nawet wyszło słońce. Tego dnia było zdecydowanie najwięcej rowerzystów, kibiców i rodzin z dziećmi. Trasa zjazdowa schła bardzo szybko tak, że około godziny 12 nie było już prawie błota. Chwilę po zawodach zjazdowych ruszył maraton MTB. Zawody zjazdowe ukończyłem na 13 pozycji i musiałem już wracać do domu. Dlatego przegapiłem z ostatnią konkurencję festiwalu, czyli zawody na Pumptracku.
Podsumowując mogę powiedzieć, że moim zdaniem impreza Joy Ride Bike Festival 2016 przebiegła pomyślnie. Z pewnością gdyby nie deszczowa aura pogodowa, to na festiwal przyjechałoby o wiele więcej ludzi. Miejmy nadzieję, że następnym razem pogoda dopisze!
Zapraszam do obejrzenia mojej relacji z festiwalu!